środa, 30 grudnia 2015

Więzień labiryntu-epilog

No hej! To znowu ja! ( oklepane powitanie prawda?) Mam dzisiaj wolne od szkoły po świętach. Pomyślałam więc, że strzelę sobie epiloga. No to zaczynamy!

Jeszcze tylko 10m do upragnionej wolności.7m,6,5,4,3,2,1. WOLNOŚĆ!!! Nie wierzę, że wyszliśmy, nie wierzę. To chyba sen!
-Chłopaki uszczypnijcie mnie, bo chyba śnię.-wykrzyknęłam rozradowana.
-Nareszcie jesteśmy wolni!-krzyczeliśmy na cały głos.
-Chcę mi się śpiewać. Chcę mi się tańczyć.-powiedziałam rozradowana.
-Chcemy to zobaczyć.-powiedzieli.
-Dzięki za popsucie humoru znowu.-przedrzeźniałam się.
-Zawsze do usług-odpowiedzieli śmiejąc się.
Podeszliśmy do najbliższego domu. Czułam, że tego nie pożałujemy. Drzwi otworzyła nam kobieta w średnim wieku. Miała brązowe włosy przetykane gdzieniegdzie siwizną. Nosiła okulary.Jej cera miała mleczny odcień. Widać było, że płakała, bo miała zaczerwienione oczy. Na nasz widok zaniemówiła. Po chwili zaprosiła nas do środka. Przy stole kuchennym siedzieli lub stali kobiety i mężczyźni w wieku podobnym do tej kobiety. Gdy tylko nas zobaczyli ustąpili nam miejsc, dali zjeść i napić się czegoś ciepłego. Każdy patrzył się na nas z utęsknieniem. Powiedzieli, że możemy odświeżyć się w łazience, a oni przyniosą ubrania swoich zaginionych dzieci. Po odświeżeniu i ubraniu się zeszliśmy na dół. Wszyscy mieli zaczerwienione oczy. Popatrzyli na nas. Chyba coś im się przypomniało.
-Jak macie na imię?-zapytał mężczyzna, który trzymał się z nich wszystkich najlepiej.
-Jestem Thomas, to Teresa, to Newt, a tamten to Minho.-powiedział Thomas.
-Skąd jesteście?-zapytała kobieta.
-Ja jestem z Nowego Jorku, a inni nie pamiętają-odpowiedziałam zakłopotana.
-Dzieci!-wykrzyknęli razem.

Po kilku latach:
Wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Okazało się, że zostaliśmy porwani gdy każdy z nas miał po 17 lat. Każdy z nas miał rodziców, którzy szukali nas i nie mogli się pogodzić ze stratą. W końcu odnaleźliśmy się. Tych, którzy nas porwali wsadzono do więzienia, a pozostałych którzy zostali w strefie sprowadzono z powrotem. Jestem z Thomasem. Chociaż nigdy nikt z nas nie przypomni sobie wszystkich szczegółów z naszego życia, jesteśmy szczęśliwi. Naprawdę szczęśliwi!

No to skończyłam pisać historię Teresy i chłopaków. Już za niedługo na blogu napiszę nowego posta. Mam nadzieję, że seria się spodobała. :)

sobota, 26 grudnia 2015

Więzień labiryntu #3

Hej! To JA! Przepraszam was, że nie napisałam wczoraj tak jak obiecałam, ale pojechałam w odwiedziny do kuzynki. ( ACH, te wymówki).

Idziemy już trzy dni powoli tracę nadzieję na wyjście z tego piekła. Widzę, że chłopaki też nie są tacy weseli jak na początku podróży.  Nie patrzą już na wszystko przez pryzmat "różowych okularów". Jest już za późno na wycofanie się. Mam wrażenie, że nigdy stąd nie wyjdziemy. Zginiemy tu! Szłam w środku naszego małego pochodu na wypadek gdyby coś nas zaatakowałało chłopaki mieli mnie bronić. Czasem chciałabym, żeby to coś nas zaatakowało, żeby nas pożarło. Byłby spokój. Zginęłabym i nie musiała się już męczyć. Czy moje życie musi być tak skomplikowane? Chociaż pamiętam kilka rzeczy o mnie nie mogę przypomnieć sobie o innych ludziach. Czy są może jeszcze jakieś dziewczyny? Czy na świecie żyją już tylko ci wkurzający, popisujący się faceci ? Jestem bardzo zmienna. Przed trzema dniami cieszyłam się, że istnieją, a teraz mam ich serdecznie dość. Z tego co pamiętam w moim dotychczasowym życiu nie cieszyłam się powodzeniem u chłopków. Z dziewczynami zresztą też się nie kolegowałam. Jestem typem introwertyka. Zawsze byłam postrzegana jako odludek, dziwak. Dobrze się uczyłam, ale nie miałam przyjaciół. Koniec końców stałam się samotnikiem. Nie umiem wyrażać swoich myśli i uczuć w naturalny sposób. Jestem bardzo zamknięta w sobie. Dlaczego tak jest? Dlaczego cały czas zadaję pytania na które nie da się znaleźć odpowiedzi? Z mojego wewnętrznego monologu wyrwał mnie Newt. Dostał ode mnie ksywkę Newt-wybawiciel. Oczywiście o tym nie wie. Nie powiedziałam mu. Pewnie spytacie się czemu go tak nazwałam i czemu o tym nie powiedziałam. Otóż odpowiedź jest prosta. Nazwałam go tak, bo jak nikt umie wyczuć, że coś kogoś gryzie, a nie powiedziałam mu dlatego, że uznano by mnie za wariata. Wystarczy, że już w szkole tak myśleli, czemu mieliby myśleć o mnie tak "ciepło" i tu?
-Hej rozchmurz się! Co cię gryzie?-spytał.
-Nic, nic po prostu myślę.-odpowiedziałam.
-A o czym myślisz?Tylko nie próbuj mnie okłamać!-zagroził.
-Ehhhh... Moje życie to jedna wielka udręka.- zaczęłam o dziwo bez żadnego lęku. Ufałam mu.
-Myślisz tak, bo dalej nie znaleźliśmy wyjścia?- bardziej oznajmił niż spytał.
-Tak. Nie mów nikomu, że o tym z tobą gadałam. To nie w moim stylu.-poprosiłam.
-Jasne. A o czym to przed chwilą gadaliśmy?-uśmiechnął się.
-Dziękuję ci. Za wszystko.
Zaczęliśmy iść dalej. Dzień wcześniej wysłaliśmy Thomasa na zwiady. Do tej pory nie wrócił. Boję się o niego. A co jeśli coś mu się stało? Co jeśli wielki, robotyczny pająk go złapał i zabił? Pytałam sama siebie. Oczywiście wymyślam najgorsze scenariusze. Bardzo w moim stylu. Nagle zza krzaków coś na nas spadło. To były gałęzie i liany. A kto je rzucał? No zgadnijcie. Thomas! Wszyscy mocno go wyściskaliśmy. Mówił, że ledwo uszedł z życiem przy spotkaniu z pająkiem. Powiedział, że było warto, bo za jakieś 6 kilometrów znajdziemy wyjście. Pierwsza dobra wiadomość od czasu przybycia do strefy. Zbliżała się kolejna noc na murach. Do tej pory nie niepokoiły nas żadne stworzenia. Dzisiaj jednak każdy z nas był pewny, że to się zmieni. Porozdzielaliśmy warty. Ja z Thomasem, Minho z Newtem i Albi sam. Myślę, że nawet my nie dotrwamy do końca. Na pewno w tym czasie dopadną nas te stwory.

Nie myliłam się.Tylko o tym pomyślałam i w tym samym momencie nas zaatakowały. Było już 3 pająki, a dochodziły następne. Wychodziły z jednej ogromnej dziury w murze. Chłopaki oczywiście bezmyślnie rzucili się na problem nie szukając przyczyny. Mi kazali usunąć się, aby nic mi się nie stało. Czy to ma sens? Przecież jak zginął nic nie pomoże usuwanie się w kąt. Podbiegłam do miejsca z którego wyłaziły potwory. Przyglądnęłam mu się. Postanowiłam zatkać dziurę ogromnym głazem, który był tuż obok. Zawsze byłam bardzo słaba, byłam pewna, że się nie uda. Zaczęłam pchać kamień.Niestety, ani drgnął. Gdy spojrzałam na chłopaków zobaczyłam, że sobie kompletnie nie radzą. Potworów było za dużo! Nagle dostałam jakieś niewiadomej dawki siły.Błyskawicznie zrzuciłam głaz na potwory, które miały zamiar na uśmiercić. Zostało tylko dwa stwory. Podbiegłam do nich, a one rozpłynęły się w powietrzu.  Nie za bardzo wiedziałam skąd wzięłam tyle siły na przesuniecie głazu i odstraszenie potworów. Popatrzyłam w niebo, które pokryło się wszystkimi barwami tęczy. Niesamowite zjawisko niestety znikło po krótkiej chwili. Zgaduję, że to to dało mi tyle siły.

Chłopaki popatrzyli na mnie z niemałym przerażeniem.
-Jak ty to?-zapytali.
-Nie wiem.-odpowiedziałam.
Można powiedzieć, że w tym momencie rozumieliśmy się bez słów.
Podeszłam do nich. Byli cali zakrwawieni. Podniosłam rękę, która natychmiast zaczęła świecić. W jednym momencie wszyscy wyglądali tak samo jak przed atakiem. Wszyscy oprócz Albiego. Podbiegliśmy do niego. Niestety było już za późno. Te piekielne stwory zabrały nam świetnego kolegę. Zginął za mnie. Czuję się okropnie. Zaczęłam sobie wszystko wyrzucać, zaraz potem zemdlałam. Obudziłam się następnego dnia. Tak przynajmniej mi się zdawało.
-Co się stało?-zapytałam ledwo obudzona.
-Chłopaki! Obudziła się!-krzyknął Minho.
-Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz?-zapytał Thomas.
-Nic cię nie boli?-zapytał Newt.
-Pamiętasz coś?-zapytał Minho.
-O co wam chodzi? Moglibyście z łaski swojej nie zadawać mi takich bezsensownych pytań?-krzyknęłam.
-Wróciła stara, dobra Tereska.-uśmiechnęli się.
-A niby gdzie byłam?-zapytałam sarkastycznie.
-AAA... tylko leżałaś nam tu nieprzytomna przez 4 dni.-odpowiedzieli.
W tym momencie zaczęłam przypominać sobie nie tylko moment walki, ale i całe dotychczasowe życie. Wiedziałam już, że Albi nie żyje. Wiedziałam również gdzie jest wyjście i po co byliśmy w strefie.
-No to co zbieramy się. Wracajmy do naszego starego życia.-powiedziałam.
-Do strefy?-zapytali przerażeni.
-Nie. To zamknięty rozdział. Wiem, gdzie jest wyjście i co nas za nim czeka.-odpowiedziałam.
-Przypomniałaś sobie? Ale jak?
-Nie wiem. Ważne, że jesteśmy ocaleni. Pochowaliście Albiego?-zasmuciłam się.
-Tak.-odpowiedzieli również smutno.
Albi był świetnym przyjacielem. Umiał rozwiązywać spory, był dobrym słuchaczem, udzielał mądrych rad. Szkoda, że już go nie ma. Po raz pierwszy w życiu rozpłakałam się przy ludziach. Chłopaki w czasie tych wypraw stali się mi niezwykle bliscy. Jak rodzina.
-Chodźmy stąd.-zaproponowałam przez łzy.
-Chodźmy.-odpowiedzieli zgodnym chórem.

No to koniec części trzeciej :) Jeszcze epilog i zaczynam nowe serie na blogu. Mam nadzieję, że się wam spodobało. Starałam się zrobić jak najwięcej zwrotów akcji.

czwartek, 24 grudnia 2015

Więzień labiryntu #2

Hej! To znowu ja! Dawno nie było mnie tu z postem o tematyce więźniowej ( czy takie coś w ogóle istnieje?) No to zaczynamy drugą część.

Gdy weszliśmy do mojego małego pokoiku zobaczyłam Newta, Minho i Albiego. Stali nad rozłożoną mapą strefy i labiryntu. Próbowali omówić ucieczkę. Byłam tu zaledwie od 5 minut, a zdążyłam zrozumieć, że nie mają żadnego pomysłu.
- A możee by tak...- zaczął Minho.
-Próbowaliśmy.-przerwał zdanie Albi.
-Nawet nie wiedziałeś co chcę powiedzieć!- wykrzyknął Minho.
-Nawet nie wiem co chciałeś powiedzieć, ale mogę ci zaświadczyć, że już próbowaliśmy.-odpowiedział.
-Chłopaki, przyszła Teresa. Może ona nam pomoże?- powiedział Thomas.
-Emmmm..... A skąd ja mam wiedzieć jak się stąd wydostać?!-powiedziałam.
-Nie wiemy. Pomyśleliśmy,że przyda nam się kobiece spojrzenie na ten problem.-odpowiedzieli chórem. Zakładam, że się tego wyuczyli, żeby mi zaimponować.
-A próbowaliście wspiąć się na mur i po nim przejść do wolności?- zapytałam chociaż byłam pewna,że odpowiedzą "tak".
-Jasne, że próbo... Zaraz, przecież nie próbowaliśmy!-krzyknął Albi.
-Jak mogliśmy to przeoczyć!-również krzyknął Newt.
-Kobiece spojrzenie na problem chyba pomogło.-powiedziałam sarkastycznie.
-Ojjj..Tak. Szkoda,że dopiero teraz do nas dotarłaś.
Po omówieniu reszty planu chłopki wyszli, żebym mogła się zdrzemnąć. Jutro ogłaszamy nasz plan strefie.
-AAAAAAAA......- ziewnęłam po dobrze przespanej nocy.
-Śpiąca królewna nareszcie wstała.- powiedzieli chłopcy którzy stali nade mną i czekali aż się obudzę.
-Ha ha ha... Bardzo śmieszne. Wam jest obudzić się łatwo, bo śpiąc w jednym pomieszczeniu zabijacie się nawzajem trującymi gazami.-zgasiłam ich.
-Uuuuu....Ktoś tu się nie wyspał.-odpowiedzieli rozśmieszeni.
-Dajcie mi chwilę to się przebiorę i pójdziemy.
-To my się może zdrzemniemy.
-Mówił już wam ktoś, że nie da się wami wytrzymać?-odpowiedziałam.
Po kilku minutach byłam już umyta, ubrana i uczesana. Z moimi włosami czesanie się zajmuję mnóstwo czasu, ale udało mi się ogarnąć w miarę szybko. Kiedy wróciłam chłopaki mieli jakieś pochmurne miny gdy spytałam o co chodzi odpowiedzieli, że raczej nie liczą na ciepłe przyjęcie pomysłu u reszty. Poszliśmy na areną na której zdarzyła zgromadzić się już cała ludność. Chłopaki opowiedzieli o pomyśle.
-Nie ma mowy! Nie da się!- zawrzało na arenie.
-Nie to nie. Łaski nam nie robicie.-odpowiedziałam i wyszłam.
Nienawidzę niezdecydowania. A oni chcą czy nie chcą wydostać się z tej dziury?! Chyba nie chcą. Zaczynam gadać do samej siebie. Nie jest ze mną dobrze. Po dobrej godzinie gadania ze sobą przyszli chłopcy. Oznajmili, że reszta pomoże w budowaniu schodów na czubek ściany labiryntu, ale to my na nią wejdziemy. Uśmiechnęłam się.
-W takim razie my nie budujemy. My musimy odpocząć przed ważną misją. My będziemy tylko( i aż) nadzorować wszystko.-powiedziałam.
-Zgadzam się w 100%.-powiedział każdy po kolei.
Budowy ruszyły pełną parą.W trzy dni udało się im zbudować schody na ścianę. Byłam pod ogromnym wrażeniem. Gdyby tak budowano A1 już dawno mogłabym pojeździć autostradą. Ja w tym czasie przygotowywałam się mentalnie. Nadszedł ten dzień. Wyruszyliśmy z samego rana przy ckliwym pożegnaniu pozostałych. Umówiliśmy się, że gdy odnajdziemy wyjście i będzie bezpiecznie to powrócimy. Weszliśmy na górę i poszliśmy przed siebie. Mury były na tyle szerokie, że mogło obok siebie iść trzy osoby. Na ogół były bezpieczne. Czasem znalazły się jakieś poluzowane kamienie cz zwisające ze ścian pędy. Kilka razy się poślizgnęłam, ale złapał mnie Thomas. Za każdym razem powtarzał " Nie leć na mnie." Zaczął mnie już wkurzać. Pomyślałam, że jeśli tak ma wyglądać reszta wędrówki to ja wracam do strefy. Po kilku jego(i reszty chłopaków) komentarzach przestałam się ślizgać na lianach. Skocznie ominęłam jedną z nich ,a gdy Thomas próbował mnie naśladować poślizgnął się łapiąc się moich rąk. Zwisał nad 60 metrowym urwiskiem trzymając się tylko moich rąk. Na szczęście chłopaki podbiegli i pomogli mi go wciągnąć.
-Co ty sobie myślałeś?! Głupi jesteś? Mogłeś zginąć!- krzyczałam ledwo hamując łzy, które napłynęły mi do oczu.
-Ooo czyżby ktoś tu się o mnie martwił?-powiedział śmiejąc się.
-To nie było zabawne.-uderzyłam go w rękę.
-Ałłł... To bolało. Ratowałaś mnie po to by teraz mnie bić.- mówił masując obolałe miejsce.
-Nie ratowałam cię. Uczepiłeś się mnie kiedy spadałeś. Było ryzyko, że przy okazji zabijesz mnie. A nie puściłam cię dlatego, że wyszłabym przy pozostałych na straszną jędzę.
-Przepraszam przeze mnie mogłaś zginąć. Nie wiem co we mnie wstąpiło. O czasu gdy przybyłaś do strefy próbuję się przed tobą popisać. Chyba podobasz mi się.-dodał nieśmiało.
Zarumieniłam się. Ty też mi się podobasz. Pocałował mnie. Nie był to długi pocałunek. Zrozumiałam jednak, że na prawdę mnie kocha.
-Gorzko! Gorzko! Gorzko!- śpiewali chłopcy.
-Możecie się przymknąć!-Krzyknęliśmy równo z Thomasem.
-Może pójdziemy dalej.-oznajmiłam.

No to chyba koniec części drugiej.:) Może się Wam spodobało. Mam taką nadzieję. Udzieliła mi się świąteczna atmosfera i macie dzisiaj dwa posty. Jak dam radę jutro napiszę następną część. Jeszcze raz życzę wszystkim czytelnikom spokojnych, rodzinnych świąt. Jak zapewne zauważyliście mam nowy szablon na blogu. Chciałabym gorąco podziękować Nessie za wysłuchanie, a potem zrobienie szablonu, a także mojej koleżance, która pomogła mi się z nią skontaktować. Dziękuję!



środa, 23 grudnia 2015

Wesołych Świąt!


W ten wigilijny dzień zaśnieżony,
kiedy w kościele biją dzwony,
a pierwsza gwiazdka błyska na niebie,
moje życzenia płyną do ciebie.
Hmmm... a jakie mam ci złożyć życzenia,
by warte były Twego westchnienia?
Sukcesów w życiu, 
ciepła w miłości,
dużo uśmiechu,
wiele radości.
Spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń,
samych przyjaznych w Twym życiu zdarzeń.
Niech ten wyjątkowy w roku dzień,
odsunie na zawsze Twe troski w cień.
I niech śmieje do ciebie świat,
blaskiem szczęśliwych i długich lat.



W tym wyjątkowym czasie Bożego Narodzenia i Nowego Roku życzę Wam by każdy dzień przynosił same radości. By każdy z Was nie miał w życiu zmartwień. Spokojnego dzielenia się opłatkiem oraz świąt spędzonych w gronie rodzinnym. Nowych wyzwań w Nowym Roku. I wszystkiego czego tylko zapragniecie. No i oczywiście stosu prezentów pod choinką. :)