Zabawa. Nuda. Siedzę na ławce i nie wiem co ze sobą zrobić. Wszyscy wokoło mnie świetnie się bawią. Tańczą razem. Wymyślają zabawy. A ja siedzę. Nikt do tej pory mnie nie zaprosił do tańca. Nie żałuję. Nienawidzę tańczyć. Koleżanki mnie zmusiły, żeby tu przyjść. Dlaczego ich posłuchałam? Pytanie retoryczne. Słucham się ich, bo mam za niską samoocene. Brzmi dziwnie znajomo co? Obiecałam im, że wytrwam do końca zabawy. Dotrzymam słowa. Dziewczyny zostały porwane w wir zabawy. Ja zostałam sama. Pewnie każdy kto mnie widzi myśli, że jestem mega samotna. Nieprawda. Zawsze kiedy się nudzę przenoszę się do "swojego świata". Patrzę na ludzi i próbuję wymyślić historię ich życia. Niektórzy są szczęśliwi od samego początku. Niektórzy na początku są nieszczęśliwi, by potem stać się nieziemsko bogaci i rekordowo szczęśliwi. Zawsze historię ludzi kończę happy endem. Dzisiaj na tej zabawie jest pełno ludzi. Mogę wymyślać milion historii. Zaczęłam wymyślać, pisać, marzyć po tym jak w magiczny sposób dostałam się świata Percy'ego Jacksona. Było to zeszłego lata. Siedziałam w lesie, sama, wpatrując się w moja miejscowść. Nagle obok mnie pojawiła się wiewiórka. Pogłaskałam ją. Zeszłam z najwyższego drzewa. Miałam już iść do domu. Jakie było moje przerażenie, gdy otoczyło mnie stado wilków. Ze strachu nie mogłam się ruszać. Otoczyli mnie, ale nie warczeli. Mieli cudzkie cechy? Zaczęli biegać wokół mnie z zawrotną prędkością. Po chwili nie widziałam już nic. Wszystko zaczęło świecić na niebiesko.
Mogłam uciec do domu lub wejść do tego świecącego czegoś. Wybrałam drugą opcje. Głupota? Jak najbardziej. Gdy weszłam do środka spotkałam Percy'ego i jego paczkę. Na początku mierzyli do mnie, ale potem zaprzyjaźniliśmy się. Dowiedziałam się gdzie jestem itd. I teraz najlepsze! Jestem córką Ateny! Siostrą Annabeth! Może być coś piękniejszego? Po misji, w której brałam udział, spotkałam Atenę. Powiedziała, że muszę wracać do mojego świata. Nie chciałam tegoo. Moi nowi przyjaciele mogli zostać i cieszyć się sobą. Ja nie mogłam. Atena powiedziała, że wrócętu gdy będę potrzebna. Cudownie! Wracam kiedy potwory, giganci i tytani będą chcieli rozwalić ludzkość, a kiedy już uda się zażegnać kryzys wracam do domu. Mam do wyboru także dugą opcje. Dać się zabić. Chyba nie muszę mówić, że pierwsza opcja bardziej mi odpowiada. W każdym razie od zeszłego lata nie zawołali mnie. Juz się mną nie interesują. Zostały mi przynajmniej wspomnienia. Siedzę na tej zabawie już ze dwie godziny. Gapię się w ludzi i nudzę się. Nagle z jednego końca sali dobiegł mnie krzyk. Jako heros jestem już na takie rzeczy uczulona.Sięgnęłam do kieszeni, żeby zobaczyć czy moje lusterko dalej jest. Było. Nie myślcie, że jestem pustą lalą. To lusterko to tarcza, a leżąca obok niego pomadka to sztylet. Gotowa do walki stanęłam.To zrobiło chyba większ wrażenie na ludzich niż to, że obok nich fruwa jakaś baletnica? Baletnica zaczęła krążyć wokół mnie. Wiedziałam już, że jestem potrzebna w świecie herosów. Wszyscy patrzyli na mnie z przerażeniem.Nauczyciele krzyczęli, żebym się nie bała. Oni sami byli przerażeni.Zapewne gdybym nie wiedziała co to jest, nauczyciele nie pomagaliby mi swoimi krzykami. Baletnica skończyła tańczyć, a przede mną otwarła się niestamowicie zielona przestrzeń.
Wszyscy krzyczęli do mnie, żebym się odsunęła. Szybko próbowałam objaśnić im o co chodzi. Postanowiłam wejść. Powiedziałam, że wiem co to i że wrócę. Wyciągnęłam moje lusterko i pomadkę. Cała sala mimo srachu zaczęła się śmiać.
-I co załatwisz to coś jakąś szminką i lustereczkiem?- zakpił ktoś.
-Może powali to swoją brzydotą?-powiedział ktoś inny.
-Pomaluj się jeszcze nie wiedzieliśmy cię z makeupem!-wykrzyknął ktoś ku uciesze wszystkich zebranych.
Podeszłam do jednego z dowcipnych. Otwarłam pomadkę tak by ostrze sztyletu dotknęło jego gardła.
-Dalej będziesz się śmiać?-zapytałam z lekkim błyskiem w oku.
-N-n-nie.....-odpowiedział bardzo cicho.
Nauczyciele próbowali mnie jeszcze zatrzymać przed wejściem to "tajemniczego miejsca". Nie posłuchałam. Weszłam. Nawet nie wyobrażacie sobie mojego zaskoczenie kiedy okazało się, że chłopak, który mi się podoba, złapał mnie za rękę. Nie poczułam tego i kiedy weszliśmy już, a brama się zamknęła zobaczyłam go.
-Co ty tu robisz?!-krzyknęłam.
-To co ty.-odpowiedział.-A teraz powiedz mi co to za miejsce i dlaczego tam groziłaś?
-To długa historia.
-Mamy dużo czasu.
Kiedy opowiedziałam mu już całą historię. Był tylko lekko oszołomiony. Przynajmniej coś mówił. Ja kiedy po raz pierwszy to usłyszłam z wrażenia nie mogłam mówić przez godzinę.
-Dobra, zwijamy się musimy odnaleźć moich przyjaciół.
-Ale gdzie? Co?JAK???
-Nie wiem. Nie wiem i... nie wiem. Się zobaczy. Może nie będą do mnie strzelać tak jak ostatnio.
-Strzelać?!
-Tak strzelać. To normalne u herosów. To wyjaśnia dlaczego groziłam temu chłopakowi.
-Nie zabiją nas?
-To się okaże. Najpierw musimy ich znaleźć.
Błądziliśmy do końca dnia.Kiedy już się ściemniło i nie za dobrze widziałam ogłosiłam spoczynek. Byłam zdecydowanie twardsza od tego tu. Nie dziwiłam mu się jednak. Przeze mnie ostatnia misja ledwo wypaliła. Ja wzięłam pierwszą wartę. Połowa nocy. On też dostał połowę nocy. Pomyślałam jednak, że jest tak padnięty, że wezmę od jego warty ze dwie godziny. W konsekwencji od spał 7 godzin, a ja 3. Następnego dnia z samego rana wyruszyliśmy w dalszą drogę. Chodziliśmy jakieś 2 godziny, gdy zobaczyłam ogromny okręt nad nami. Szykował się do lądowania. Wczoraj kiedy weszłam na drzewo widziałam polanę, więc wiedziałam gdzie wylądują. Krzyknęłam do kolegi, żeby się pośpieszył. Pobiegliśmy w stronę polany. Okręt wylądował. Przypatrzyłam się ludziom, którzy an nim byli. Percy, Annabeth, Leo, Hazel, Frank, Jason i Piper.
-Przepowiednia siedmiorga sprawdza się.-mruknęłam
-Proszę?
-Co? Aaaaaa... nic, nic.
-Okej?
Kiedy wszyscy zeszli z pokładu i stanęli tyłem do nas. Cicho wyciągałam sztylet i rzuciłam go tak by trafił między nich. Wystraszyli się. Każdy wyciągnął swoją broń. Tymczasem Hazel przyglądnęła się sztyletowi.
-Wyłaź Anabel! Wiemy, że to Ty!
-No Hazel widzę, że misja dobrze na ciebie działa.-odpowiedziałam wychodząc z zarośli.
-ANABEL!!!!!!-krzyknęli wszyscy razem i rzucili się na mnie zwalając mnie z nóg.
-Tak, tak też tęskniłam.
Opowiedziałam jak się tu znalazłam i przedstawiłam im kolegę.
-No dobra czyli dołączacie się do misji?-spytał Jason.
-A co będę z tego miała?-uśmiechnęłam się.
-Satysfakcje?-wtrącił Percy.
-Lub śmierć.-powiedział Leo ze swoim uśmiechem.
-Wchodzę!-krzyknęłam.
Weszliśmy na pokład. Okazało się, że lądowali bo Festus coś (lub kogoś) wykrył. Dobry smoczek. No dobra, głowa smoczka. No to wyruszamy na misję!
Lecieliśmy "ArgoII" przez chmury. Było cudownie. W moim życiu nie czułam się jeszcze nigdy taka wolna. Gadaliśmy z moimi przyjaciółmi. Nawet mój kolega już czuł się tu jak w domu. Leo oczywiście oprowadził mnie po CAŁYM statku. Zajęło to zaledwie 6 godzin. Fajnie. Zakład, że się pogubię? Challenge accepted. Wszyscy byli w dobrych nastrojach. Nie było czuć, że zaledwie za dwa dni będziemy walczyli ze śmiertelnymi potworami czy tam gigantami albo tytanami. Zakładam, że ze wszystkim naraz. Zabawne, że mam lepszy humor lecąc na pewną śmierć, a na zabawie mam grobową minę. Co tam ! Raz się żyję!
Dwa dni potem
To dziś. To dziś. Kolega przeszedł szybki kurs władania mieczem, łukiem, kuszą, sztyletem, armatą i pistoletem. Dwa dni to sporo czasu. Ja też się wtedy tego wszystkiego uczyłam, ale ja umiałam obsługiwać się połową broni. Wszyscy mamy na sobie żelazne zbroje. Jak ja to kocham! Walka, Miecze, Łuki, Potwory, które można zgnieść na kwaśne jabłko. Razem z Annabeth przygotowujemy się w jednej kajucie. Widzę, że jest lekko zestresowana. Zastanawiam się co jej powiedzieć, żeby ją rozweselić.
-Będzie dobrze.Wygramy to.Zobaczysz.
-Mam nadzieję, ale ten znak Ateny....
-Będzie dobrze! Z pewnością mama powiedziała tak, bo chciała cię zagrzać do walki.
-Mam nadzieję, że masz rację.
-Pewnie, że mam jestem córką bogini mądrości.-uśmiechnęłam się.
-Ja tez i co?
-Kupa w zoo.
-Anabel w życiu nie mogłam wyobrazić sobie lepszej siostry. Dziękuję, że jesteś ze mną.
-HAHAHA no wiesz ja ciebie też traktuję jak najprawdziwszą siostrę.
-To dobrze. Boję się jeszcze jednego.
-Tego, że według przepowiedni ktoś ma zginąć?
-Tak tego. Jestem przerażona.
-Jak będzie trzeba to ja się podstawie.I tak po śmierci trafię do mojego świata.
-Ale wtedy nie mogłabyś wrócić tu!
-Mówi się trudno. Dobra skup się. Nie chcę ratować ciebie. Boję się, że będę musiała ratowałać kolegę.
-Uhuhuhuhuhu ktoś tu się zadużył.... Mam pytanie czemu mówisz mu kolega, a nie mówisz po imieniu?
-Nie zadłużyłam się !!!
-Na pewno!
-Glonomóżdżek!
-Gdzie?
-Nie ważne.
Nie wierzę, że walka się już skończyła.Nikt z naszych nie ucierpiał. A potwory gdy tylko zobaczyły kolegę, uciekły w popłochu. Nagle kolega zaczął się jasno świecić. Okazało się, że jest synem.... Uwaga, Uwaga!!! Gai! Matki Ziemi! Nieźle co? Może zostanę zapisana w jakiś kronikach za uratowanie życia panu synkowi Matki Ziemi? Fajny tytuł. A najfajniejsze jest to, że uznała go za jakiś felerny okaz i wyrzuciła. Zaopiekowano się nim, a on wyrósł na giganta i pokonał wszystkich swoich braci. Fajnie...... Bardzo fajnie. To chyba koniec walki. Nikt nie ucierpiał. Wrogowie przepadli. Gaja się nie odrodzi. Bogowie świętują. My zresztą też. wszystkie pary się porozchodziły. To znaczy Percy poszedł z Annabeth, Jason z Piper, Hazel z Frankiem Leo z Reana. Ja i kolega zostaliśmy sami. Pogadaliśmy o pogodzie. Piękne bezchmurne niebo po krwawej walce. Pięknie. Po chwili kolega powiedział, że mu się podobam. Zaprosił mnie do tańca. Po chwili jednak taniec zamienił się w pocałunek. Wszyscy nareszcie byli szczęśliwi. nareszcie szczęśliwi!
Wróciliśmy po hucznych zabawach na Olimpie. Zabawy trwały tydzień. Po raz pierwszy w życiu się nie nudziłam. Było cudownie. Matka pochwaliła Annabeth i mnie. Dostałyśmy od niej malutkie naszyjniki. Po cudownej zabawie Atena stwierdziła, że czas do domu. Prawdziwego domu. Obiecała jednak, że gdy tylko będę miała ochotę mogę tu wracać. Razem z kolegą. Wróciliśmy do naszego świata. Okazało się, że od naszego zniknięcia w naszym świecie minęło jakieś 5 minut. Kolega i ja byliśmy naprawdę szczęśliwi i przy pierwszej lepszej okazji wracaliśmy na Olimp.
No to chyba koniec. :) Post pisałam jakieś 3-4 godziny. Nie jest źle. :) No to mam nadzieję, że się spodobał. :) I zapewne zauważyliście, że połączyłam moje dwa ulubione filmy. :) Do następnego postu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz