czwartek, 24 grudnia 2015

Więzień labiryntu #2

Hej! To znowu ja! Dawno nie było mnie tu z postem o tematyce więźniowej ( czy takie coś w ogóle istnieje?) No to zaczynamy drugą część.

Gdy weszliśmy do mojego małego pokoiku zobaczyłam Newta, Minho i Albiego. Stali nad rozłożoną mapą strefy i labiryntu. Próbowali omówić ucieczkę. Byłam tu zaledwie od 5 minut, a zdążyłam zrozumieć, że nie mają żadnego pomysłu.
- A możee by tak...- zaczął Minho.
-Próbowaliśmy.-przerwał zdanie Albi.
-Nawet nie wiedziałeś co chcę powiedzieć!- wykrzyknął Minho.
-Nawet nie wiem co chciałeś powiedzieć, ale mogę ci zaświadczyć, że już próbowaliśmy.-odpowiedział.
-Chłopaki, przyszła Teresa. Może ona nam pomoże?- powiedział Thomas.
-Emmmm..... A skąd ja mam wiedzieć jak się stąd wydostać?!-powiedziałam.
-Nie wiemy. Pomyśleliśmy,że przyda nam się kobiece spojrzenie na ten problem.-odpowiedzieli chórem. Zakładam, że się tego wyuczyli, żeby mi zaimponować.
-A próbowaliście wspiąć się na mur i po nim przejść do wolności?- zapytałam chociaż byłam pewna,że odpowiedzą "tak".
-Jasne, że próbo... Zaraz, przecież nie próbowaliśmy!-krzyknął Albi.
-Jak mogliśmy to przeoczyć!-również krzyknął Newt.
-Kobiece spojrzenie na problem chyba pomogło.-powiedziałam sarkastycznie.
-Ojjj..Tak. Szkoda,że dopiero teraz do nas dotarłaś.
Po omówieniu reszty planu chłopki wyszli, żebym mogła się zdrzemnąć. Jutro ogłaszamy nasz plan strefie.
-AAAAAAAA......- ziewnęłam po dobrze przespanej nocy.
-Śpiąca królewna nareszcie wstała.- powiedzieli chłopcy którzy stali nade mną i czekali aż się obudzę.
-Ha ha ha... Bardzo śmieszne. Wam jest obudzić się łatwo, bo śpiąc w jednym pomieszczeniu zabijacie się nawzajem trującymi gazami.-zgasiłam ich.
-Uuuuu....Ktoś tu się nie wyspał.-odpowiedzieli rozśmieszeni.
-Dajcie mi chwilę to się przebiorę i pójdziemy.
-To my się może zdrzemniemy.
-Mówił już wam ktoś, że nie da się wami wytrzymać?-odpowiedziałam.
Po kilku minutach byłam już umyta, ubrana i uczesana. Z moimi włosami czesanie się zajmuję mnóstwo czasu, ale udało mi się ogarnąć w miarę szybko. Kiedy wróciłam chłopaki mieli jakieś pochmurne miny gdy spytałam o co chodzi odpowiedzieli, że raczej nie liczą na ciepłe przyjęcie pomysłu u reszty. Poszliśmy na areną na której zdarzyła zgromadzić się już cała ludność. Chłopaki opowiedzieli o pomyśle.
-Nie ma mowy! Nie da się!- zawrzało na arenie.
-Nie to nie. Łaski nam nie robicie.-odpowiedziałam i wyszłam.
Nienawidzę niezdecydowania. A oni chcą czy nie chcą wydostać się z tej dziury?! Chyba nie chcą. Zaczynam gadać do samej siebie. Nie jest ze mną dobrze. Po dobrej godzinie gadania ze sobą przyszli chłopcy. Oznajmili, że reszta pomoże w budowaniu schodów na czubek ściany labiryntu, ale to my na nią wejdziemy. Uśmiechnęłam się.
-W takim razie my nie budujemy. My musimy odpocząć przed ważną misją. My będziemy tylko( i aż) nadzorować wszystko.-powiedziałam.
-Zgadzam się w 100%.-powiedział każdy po kolei.
Budowy ruszyły pełną parą.W trzy dni udało się im zbudować schody na ścianę. Byłam pod ogromnym wrażeniem. Gdyby tak budowano A1 już dawno mogłabym pojeździć autostradą. Ja w tym czasie przygotowywałam się mentalnie. Nadszedł ten dzień. Wyruszyliśmy z samego rana przy ckliwym pożegnaniu pozostałych. Umówiliśmy się, że gdy odnajdziemy wyjście i będzie bezpiecznie to powrócimy. Weszliśmy na górę i poszliśmy przed siebie. Mury były na tyle szerokie, że mogło obok siebie iść trzy osoby. Na ogół były bezpieczne. Czasem znalazły się jakieś poluzowane kamienie cz zwisające ze ścian pędy. Kilka razy się poślizgnęłam, ale złapał mnie Thomas. Za każdym razem powtarzał " Nie leć na mnie." Zaczął mnie już wkurzać. Pomyślałam, że jeśli tak ma wyglądać reszta wędrówki to ja wracam do strefy. Po kilku jego(i reszty chłopaków) komentarzach przestałam się ślizgać na lianach. Skocznie ominęłam jedną z nich ,a gdy Thomas próbował mnie naśladować poślizgnął się łapiąc się moich rąk. Zwisał nad 60 metrowym urwiskiem trzymając się tylko moich rąk. Na szczęście chłopaki podbiegli i pomogli mi go wciągnąć.
-Co ty sobie myślałeś?! Głupi jesteś? Mogłeś zginąć!- krzyczałam ledwo hamując łzy, które napłynęły mi do oczu.
-Ooo czyżby ktoś tu się o mnie martwił?-powiedział śmiejąc się.
-To nie było zabawne.-uderzyłam go w rękę.
-Ałłł... To bolało. Ratowałaś mnie po to by teraz mnie bić.- mówił masując obolałe miejsce.
-Nie ratowałam cię. Uczepiłeś się mnie kiedy spadałeś. Było ryzyko, że przy okazji zabijesz mnie. A nie puściłam cię dlatego, że wyszłabym przy pozostałych na straszną jędzę.
-Przepraszam przeze mnie mogłaś zginąć. Nie wiem co we mnie wstąpiło. O czasu gdy przybyłaś do strefy próbuję się przed tobą popisać. Chyba podobasz mi się.-dodał nieśmiało.
Zarumieniłam się. Ty też mi się podobasz. Pocałował mnie. Nie był to długi pocałunek. Zrozumiałam jednak, że na prawdę mnie kocha.
-Gorzko! Gorzko! Gorzko!- śpiewali chłopcy.
-Możecie się przymknąć!-Krzyknęliśmy równo z Thomasem.
-Może pójdziemy dalej.-oznajmiłam.

No to chyba koniec części drugiej.:) Może się Wam spodobało. Mam taką nadzieję. Udzieliła mi się świąteczna atmosfera i macie dzisiaj dwa posty. Jak dam radę jutro napiszę następną część. Jeszcze raz życzę wszystkim czytelnikom spokojnych, rodzinnych świąt. Jak zapewne zauważyliście mam nowy szablon na blogu. Chciałabym gorąco podziękować Nessie za wysłuchanie, a potem zrobienie szablonu, a także mojej koleżance, która pomogła mi się z nią skontaktować. Dziękuję!



2 komentarze:

  1. Świetne, a zakończenie najlepsze😉

    OdpowiedzUsuń
  2. No było kilka (ale dosłownie kilka) literówek, ale one nie wpłynęły za bardzo na fabułę XD
    Bardzo fajnie ci to wyszło ;)

    OdpowiedzUsuń