sobota, 23 kwietnia 2016

Moja podróż...#2

Hej! To ja! Dość długo nie było posta z serii "Moja podróż", więc postanowiłam to zmienić :) I już piszę posta. :)

13 luty (chyba)
Pewnie zastanawiacie się czemu przy dacie widnieje słowo chyba? Już odpowiadam. Jestem w Starożytnej Grecji, a czas płynie tu inaczej niż w teraźniejszości.Proste pytanie prosta odpowiedź.
W każdym razie wczoraj wieczorem zażyczyłam sobie od Aleksandra naprawdę dużo jedzenia, napoju i ciepłej kąpieli. Do takich luksusów można się przyzwyczaić. Wracając. Król przyszedł do mnie dzisiaj po tym jak dowiedział się od tego poddanego całej treści rozmowy. Byłam na to przygotowana. Wymyśliłam już ( na szczęście) dlaczego powiedziałam jak zginie.
- Witam. Dobrze się spało?
-Tak, tak. Posłanie jest trochę niewygodne, ale można się przyzwyczaić.
-Ahhh.. To dobrze? Poproszę moich ludzi, żeby jeszcze dziś naprawili ten problem.
-Oh. Dziękuję. Nie spodziewałam się. W szkole raczej przedstawiano cię jako bezwzględnego wojownika niebojącego nie ryzyka.
-.... Nie ważne. Chciałem się spytać o to twoje "przepowiedzenie" mojej śmierci. Czy to prawda? Czy właśnie tak zginę?
-Nie... Powiedziałam mu to, żeby ten facet, żołnierz czy jak mu tam dał mi spokój. Jestem samotniczką i nienawidzę kiedy ktoś mi rozkazuje. Chciałam go przestraszyć.
-Ufff... Bałem się, naprawdę. Też uważam, że jest denerwujący.
-Masz szczęście, że nie poznałeś, a nie ważne.
-Kogo? A! No tak! Wyssłaniczka Ateny. Pewnie spotykasz na swojej drodze dużo głupich ludzi. Takich jak ja.
-Owszem spotykam, ale nie uważam, że TY do tych osób należysz. Po tej krótkiej rozmowie z tobą mogę stwierdzić, że jesteś bardzo miły. A z innych źródeł wiem, że jesteś inteligentny.
-Dziękuję za słowa dodające otuchy. Zawsze wszystkich tak komplementujesz? I zakładam, że mam nie pytać o inne źródła?
-Komplementuję osoby, które na to zasłużyły. Ty się zaliczasz. Słuchaj Life Is Brutal. Nie można wiedzieć wszystkiego.
-Jesteś świetną osobą! Przepraszam cię, ale muszę iść na poranny obchód.
Taka króciutka rozmowa, a sprawiła, że do końca dnia suszyłam zęby. Zresztą samo to, że jestem W Grecji, którą chciałam odwiedzić od dawna... Marzenia się spełniają. I mówię to ja, która w to nie wierzyła. Nie martwię się nawet nadchodzącymi wojnami. Jestem zadowolona.
Przespacerowałam się pomiędzy namiotami. Gdziekolwiek się pojawiłam każdy mężczyzna przerywał swoje zajęcie, skłaniał mi się i czekał aż przejdę dalej by zajęcie kontynuować. Trochę mnie to speszyło, ale nie miałam innego zajęcia, więc dalej spacerowałam. Podczas przechadzki dotarło do mnie, tak serio, że nie wiem jak wrócić do mojego świata, wymiaru. A wrócić bardzo chce. Starałam się coś wymyślić, ale na nic nie wpadłam. Zaczęłam trochę panikować. Próbowałam sobie przypomnieć wszystkie szczegóły feralnego wf. Ale poza tym co już wiedziałam nic nie pamiętałam. Postanowiłam, że muszę się opanować. Szybko wzięłam się w garść. I dobrze, bo właśnie w tym momencie podszedł do mnie jakiś młodszy kadet.
-Witam, Dzień dobry, Emm.. Pani, bogini, eee...
-Wystarczy Olimpia. Hej! Jak masz na imię?
-Natanael pani, bogini eee... Olimpio?
-Ładne imię. I nie pani bogini tylko Olimpia. Okej?
-OK-EJ?
-Okej. Czemu mnie zatrzymałeś? Masz jakiś problem?
-Nie tylko. Koledzy. O.. tamci! Założyli się, że nie zagadam do Pani.
-Koledzy tak? A o co się zakładaliście?
-O kilka drachm.
-Mmmm... Bardzo wartościowa nagroda. A gdybym do nich podeszła i nie wiem? Na przykład hmmm... przygadałabym im?
-Mogłaby pani?
-Nie pani tylko El.. elokwentna wysłanniczka. I tak mogę, bo jak na razie nie mam zajęcia, więc się trochę nudzę. Prowadź.


-Cześć, Olimpia, ale pewnie już wiecie. Przybyłam tu po to by się wami najeść.
-Co???!!!
-A nic, tak tylko żartuję. Następnym razem może nie róbcie głupich zakładów, bo może się to źle skończyć. Wiecie piłka w łeb i te sprawy.
-D-D-dobrze..
-I nie stresować się! To jest wojsko, a nie salonik piękności. Wracać do pracy.
-Dobrze.

-Nie wiem jak się odwdzięczyć. Dziękuję.
-Nie ma za co. Nawet wyglądało to zabawnie jak tacy przerażeni zwykle ludzie nic sobie ze mnie nie robią. Pomiatają mną. Śmieją się ze mnie.
-Kto? Dlaczego?
-Nie znasz ich i nigdy nie poznasz. Muszę wracać do namiotu.
-Odprowadzić?
-Nie, nie chcę pobyć sama. Do widzenia.
-Do widzenia. Dziękuję jeszcze raz!

Gdy wróciłam do namiotu zastałam w nim Aleksandra. Zdziwiłam się. Spytał mnie gdzie byłam tak długo. Zdziwiłam się po raz drugi, jednocześnie wystraszyłam. Być może dowiedział się o tym kłamstwie z wysłanniczką. Albo to, że ingerowałam w sprawy żołnierzy. Stałam się blada jak ściana. Najwyraźniej to zobaczył i kazał mi usiąść i napić się. Starałam się opierać, ale on był bardziej zdecydowany. Nie potrafiłam się opierać, bo tak bardzo opadłam z sił. W myślach powiedziałam sobie: Jeśli wrócę to swojego świata to na 100% będę jadła jakieś witaminki i więcej odpoczywała i zdecydowanie muszę nauczyć się panować nad stresem. Odpoczęłam i postanowiłam z nim pogadać. Wywalił wszystkie osoby, które akurat były z nami w namiocie.
-Na pewno czujesz się dobrze? Wiesz, że się nie pali możemy tą rozmowę przenieść.
-Nie, nie już wszystko dobrze. Możemy porozmawiać.
-Cieszę się. Chciałem się spytać czy mogłabyś pogadać z Ateną.
-Co? A tak, tak. Zamyśliłam się.  Mogę. Powiedz mi tylko na jaką bitwę się szykujecie?
-To dobrze. Dziękuję. Przygotowujemy się do bitwy pod Issos. A co?
-Nie ma za co. Nic po prostu muszę to wiedzieć. Mógłbyś zostawić mnie samą?
-Oczywiście.
Odpoczęłam i wyszłam przed namiot oznajmić mu, że wiem kto wygra, ale nie mogę powiedzieć nic, bo może to zawarzyć nad losami bitwy. Cały czas tak do niego mówiłam, a on to przyjmował jakby nigdy nic. Tak jakby był pewny, że gdy będę wiedziała, że może zginąć to mu o tym powiem. Czy aż tak mi ufa? To dość podejrzane.

Kilka dni po bitwie
Nie mogę uwierzyć, że jest już po bitwie.Kiedy byłam w moim świecie oglądałam różne krwawe walki w telewizji. Czy to w Afganistanie czy Iraku. Ale nigdy nie widziałam takiej rzezi. Być może ludzie filmujący te zdarzenia oszczędzali swoim widzom widoku, a może nie było to aż tak krwawe. Wojna jest straszna. Nie życzę nikomu, żeby to przeżył.
Wszędzie po bitwie było widać nieżywe już ciała dzielnych mężczyzn, którzy spełniali rozkazy swojego dowódcy. Czy którakolwiek ze stron osiągnęła coś? Owszem Aleksander zdobył tereny. Być może dzięki niemu żyje w Polsce, mogę się uczyć i rozwijać, ale jakim kosztem? TYLE LUDZI ZGINĘŁO! To dla mnie nowe przeżycie. Od kilku dni mam koszmary. Mam nadzieje, że to minie. Ciężko funkcjonować z takimi widokami przed oczami. Czasem wolałabym nie mieć wyobraźni, może nie wymyślałabym co by było gdyby wojna potoczyła się inaczej... Jestem pewna, że jeśli wrócę do mojego świata będę starała się by nie zapominano o jakichkolwiek ofiarach wojen. O ile wrócę...

Kazałam jakimś facetom, żeby wypisali imiona wszystkich poległych i opisali przebieg bitwy, najlepiej na czymś odpornym na ogień, wodę i inne czynniki. Być może przy odrobinie szczęścia uda się je potem znaleźć. Mam taką nadzieje.
Teraz chyba zaczynam rozumieć słowa pani od historii. Nie wiem czy wiedziała, że czeka mnie taka "misja". Chyba wiedziała i próbowała mnie do tego jak najlepiej przygotować. Może jej też się coś takiego zdarzyło? Może to taki dar? Czyżbym mogła podróżować w czasie do dowolnych epok? Jeśli tak, to mam nadzieję, że za każdym razem jak będę chciała się gdzieś przenieś nie będę musiała dostawać w łeb. Teraz chyba rozumiem cel tego przedsięwzięcia. Mam zobaczyć do czego doprowadza wojna, a potem w rzeczywistości starać się temu zapobiec. Tylko co taka zwykła, nudna, brzydka dziewczyna jak ja może zrobić? Jak może się przeciwstawić? Tego nie wiem. Ale wiem, że muszę to zrobić. To moja misja. I MUSZĘ dać radę.

W momencie wypowiedzenia tych słów, świat zawirował, a ja upadłam...


No to koniec części drugiej :) Standardowo mam nadzieję, że się podobało :) Do następnego posta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz