Paryż, 22 grudnia 2010 r.
Szanowny Panie Boże,
Dzisiaj znowu pokłóciłem się z Peggy. Tym razem nie z mojej winy. A było to tak:
Jak zawsze przyszedłem rano do Peggy, ale nie wiedzieć czemu był u niej Pop Corn i z nią gadał. Ukryłem się i chwilę patrzyłem na tę "rozczulającą" scenkę. Śmiali się, rozmawiali. Ble, ble, ble. Nawet nie wiesz jak bardzo byłem zły. Jeszcze dwa dni temu robiła mi wyrzuty, że "latam" za kobietami i całuje każdą napotkaną. Była na mnie tak długo obrażona, a to był błąd młodości! Całowałem się z Chinką zanim ożeniłem się z Peggy. Tymczasem jesteśmy kilka lat po ślubie, a ona romansuje. I to z moim kumplem! Tak nie może być! Wyskoczyłem z ukrycia. Obydwoje przestraszyli się tak bardzo, że mimo swojej choroby Peggy stała się zupełnie czerwona. Wyglądała jakby, dopiero co, zakończyła co najmniej triatlon. Ucieszyłem się w myślach, że jej tak głupio.
-Jestem tolerancyjny. Jeśli serio masz mnie dość to weźmy rozwód!
-To nie tak jak myślisz.
-Chyba dokładnie tak jak myślę.
Odszedłem. Nie chciałem patrzeć jak rozmawiają. Po tylu latach i wspólnych przeżyciach tak po prostu mnie przekreśla.Woli jakiegoś tłuściocha! Z rozmyślań wyrwała mnie ciocia Róża.
-Witam Cię Oskarku. Coś się stało?
-Nic się nie stało. Po prostu mam chandrę.
-Masz chandrę, więc coś się stało. Opowiedz. Może uda mi się Ci pomóc.
-Biorę rozwód z Peggy!
-Ale czemu?
-Bo bezczelnie romansuje sobie z Pop Cornem na moich oczach.
-Może tylko Ci się zdaje.Może rozmawiali o czymś ważnym?
-I śmiali się przy tym? Przepraszam ciocię, ale chcę być sam.
No i co, Boże, miałem według ciebie zrobić? Nie wiem. Czy masz żonę? Jeśli nie, to jej nie szukaj. Baby to tylko kłopoty. Tylko ciocia Róża jest fajna, bo nigdy na mnie nie krzyczy i opowiada o zapasach. Nie chciałem jej tego przyznawać, ale po opowiedzeniu mojego kłopotu zrobiło mi się lżej. "Problem opowiedziany komuś bliskiemu, staje się już tylko połową problemu". Poszedłem do Einsteina, żeby jakoś zabić czas. Niestety nie byłem mile widziany. Po pięciu minutach wizyty wróciłem do siebie. Ciocia Róża już na mnie czekała.
-Myślę, że mylisz się co do Peggy. Powinieneś z nią porozmawiać.
-Skąd ten pomysł? Ona jest dwulicowa.
-Idź, pogadaj z nią. Założę się, że będziesz ją jeszcze przepraszał.
-Zastanowię się.
Po jakimś czasie ( który spędziłem na spaniu, jedzeniu, oglądaniu zapasów i długim rozmyślaniu za co mogę przepraszać Peggy) postanowiłem, że jednak pójdę. Dowiem się, o co chodzi. Przyszedłem do pokoju Peggy. Przeżyłem szok. Czekali tam na mnie moi rodzice, przyjaciele, ciocia Róża i oczywiści Peggy. Z porannych emocji zapomniałem, że mam dzisiaj urodziny. Podczas jedzenia tortu (Pop Corn dostał mniejszą porcję, żeby nie zgrubł, ale i tak wsadził sobie połowę ciasta w spodnie) zrozumiałem, że w szpitalu urządzili konspiracje przeciwko mnie. Każdy wiedział o urodzinach i imprezie, dlatego wszyscy zachowywali się dziwnie. Przeprosiłem Peggy i Pop Corna i wróciliśmy do dalszego świętowania.
Do jutra, Oskar
PS. Nie mam dzisiaj życzeń. Chyba, że umiesz sprawić, że urodziny obchodzone są codziennie. Jeśli tak to składam zamówienie.
No to skończyłam :D. Co jeszcze mogę powiedzieć, kiedy nie mam nic ciekawego do powiedzenia? Chyba tylko standardowo mam nadzieję, że się podobało :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz