środa, 30 grudnia 2015

Więzień labiryntu-epilog

No hej! To znowu ja! ( oklepane powitanie prawda?) Mam dzisiaj wolne od szkoły po świętach. Pomyślałam więc, że strzelę sobie epiloga. No to zaczynamy!

Jeszcze tylko 10m do upragnionej wolności.7m,6,5,4,3,2,1. WOLNOŚĆ!!! Nie wierzę, że wyszliśmy, nie wierzę. To chyba sen!
-Chłopaki uszczypnijcie mnie, bo chyba śnię.-wykrzyknęłam rozradowana.
-Nareszcie jesteśmy wolni!-krzyczeliśmy na cały głos.
-Chcę mi się śpiewać. Chcę mi się tańczyć.-powiedziałam rozradowana.
-Chcemy to zobaczyć.-powiedzieli.
-Dzięki za popsucie humoru znowu.-przedrzeźniałam się.
-Zawsze do usług-odpowiedzieli śmiejąc się.
Podeszliśmy do najbliższego domu. Czułam, że tego nie pożałujemy. Drzwi otworzyła nam kobieta w średnim wieku. Miała brązowe włosy przetykane gdzieniegdzie siwizną. Nosiła okulary.Jej cera miała mleczny odcień. Widać było, że płakała, bo miała zaczerwienione oczy. Na nasz widok zaniemówiła. Po chwili zaprosiła nas do środka. Przy stole kuchennym siedzieli lub stali kobiety i mężczyźni w wieku podobnym do tej kobiety. Gdy tylko nas zobaczyli ustąpili nam miejsc, dali zjeść i napić się czegoś ciepłego. Każdy patrzył się na nas z utęsknieniem. Powiedzieli, że możemy odświeżyć się w łazience, a oni przyniosą ubrania swoich zaginionych dzieci. Po odświeżeniu i ubraniu się zeszliśmy na dół. Wszyscy mieli zaczerwienione oczy. Popatrzyli na nas. Chyba coś im się przypomniało.
-Jak macie na imię?-zapytał mężczyzna, który trzymał się z nich wszystkich najlepiej.
-Jestem Thomas, to Teresa, to Newt, a tamten to Minho.-powiedział Thomas.
-Skąd jesteście?-zapytała kobieta.
-Ja jestem z Nowego Jorku, a inni nie pamiętają-odpowiedziałam zakłopotana.
-Dzieci!-wykrzyknęli razem.

Po kilku latach:
Wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Okazało się, że zostaliśmy porwani gdy każdy z nas miał po 17 lat. Każdy z nas miał rodziców, którzy szukali nas i nie mogli się pogodzić ze stratą. W końcu odnaleźliśmy się. Tych, którzy nas porwali wsadzono do więzienia, a pozostałych którzy zostali w strefie sprowadzono z powrotem. Jestem z Thomasem. Chociaż nigdy nikt z nas nie przypomni sobie wszystkich szczegółów z naszego życia, jesteśmy szczęśliwi. Naprawdę szczęśliwi!

No to skończyłam pisać historię Teresy i chłopaków. Już za niedługo na blogu napiszę nowego posta. Mam nadzieję, że seria się spodobała. :)

sobota, 26 grudnia 2015

Więzień labiryntu #3

Hej! To JA! Przepraszam was, że nie napisałam wczoraj tak jak obiecałam, ale pojechałam w odwiedziny do kuzynki. ( ACH, te wymówki).

Idziemy już trzy dni powoli tracę nadzieję na wyjście z tego piekła. Widzę, że chłopaki też nie są tacy weseli jak na początku podróży.  Nie patrzą już na wszystko przez pryzmat "różowych okularów". Jest już za późno na wycofanie się. Mam wrażenie, że nigdy stąd nie wyjdziemy. Zginiemy tu! Szłam w środku naszego małego pochodu na wypadek gdyby coś nas zaatakowałało chłopaki mieli mnie bronić. Czasem chciałabym, żeby to coś nas zaatakowało, żeby nas pożarło. Byłby spokój. Zginęłabym i nie musiała się już męczyć. Czy moje życie musi być tak skomplikowane? Chociaż pamiętam kilka rzeczy o mnie nie mogę przypomnieć sobie o innych ludziach. Czy są może jeszcze jakieś dziewczyny? Czy na świecie żyją już tylko ci wkurzający, popisujący się faceci ? Jestem bardzo zmienna. Przed trzema dniami cieszyłam się, że istnieją, a teraz mam ich serdecznie dość. Z tego co pamiętam w moim dotychczasowym życiu nie cieszyłam się powodzeniem u chłopków. Z dziewczynami zresztą też się nie kolegowałam. Jestem typem introwertyka. Zawsze byłam postrzegana jako odludek, dziwak. Dobrze się uczyłam, ale nie miałam przyjaciół. Koniec końców stałam się samotnikiem. Nie umiem wyrażać swoich myśli i uczuć w naturalny sposób. Jestem bardzo zamknięta w sobie. Dlaczego tak jest? Dlaczego cały czas zadaję pytania na które nie da się znaleźć odpowiedzi? Z mojego wewnętrznego monologu wyrwał mnie Newt. Dostał ode mnie ksywkę Newt-wybawiciel. Oczywiście o tym nie wie. Nie powiedziałam mu. Pewnie spytacie się czemu go tak nazwałam i czemu o tym nie powiedziałam. Otóż odpowiedź jest prosta. Nazwałam go tak, bo jak nikt umie wyczuć, że coś kogoś gryzie, a nie powiedziałam mu dlatego, że uznano by mnie za wariata. Wystarczy, że już w szkole tak myśleli, czemu mieliby myśleć o mnie tak "ciepło" i tu?
-Hej rozchmurz się! Co cię gryzie?-spytał.
-Nic, nic po prostu myślę.-odpowiedziałam.
-A o czym myślisz?Tylko nie próbuj mnie okłamać!-zagroził.
-Ehhhh... Moje życie to jedna wielka udręka.- zaczęłam o dziwo bez żadnego lęku. Ufałam mu.
-Myślisz tak, bo dalej nie znaleźliśmy wyjścia?- bardziej oznajmił niż spytał.
-Tak. Nie mów nikomu, że o tym z tobą gadałam. To nie w moim stylu.-poprosiłam.
-Jasne. A o czym to przed chwilą gadaliśmy?-uśmiechnął się.
-Dziękuję ci. Za wszystko.
Zaczęliśmy iść dalej. Dzień wcześniej wysłaliśmy Thomasa na zwiady. Do tej pory nie wrócił. Boję się o niego. A co jeśli coś mu się stało? Co jeśli wielki, robotyczny pająk go złapał i zabił? Pytałam sama siebie. Oczywiście wymyślam najgorsze scenariusze. Bardzo w moim stylu. Nagle zza krzaków coś na nas spadło. To były gałęzie i liany. A kto je rzucał? No zgadnijcie. Thomas! Wszyscy mocno go wyściskaliśmy. Mówił, że ledwo uszedł z życiem przy spotkaniu z pająkiem. Powiedział, że było warto, bo za jakieś 6 kilometrów znajdziemy wyjście. Pierwsza dobra wiadomość od czasu przybycia do strefy. Zbliżała się kolejna noc na murach. Do tej pory nie niepokoiły nas żadne stworzenia. Dzisiaj jednak każdy z nas był pewny, że to się zmieni. Porozdzielaliśmy warty. Ja z Thomasem, Minho z Newtem i Albi sam. Myślę, że nawet my nie dotrwamy do końca. Na pewno w tym czasie dopadną nas te stwory.

Nie myliłam się.Tylko o tym pomyślałam i w tym samym momencie nas zaatakowały. Było już 3 pająki, a dochodziły następne. Wychodziły z jednej ogromnej dziury w murze. Chłopaki oczywiście bezmyślnie rzucili się na problem nie szukając przyczyny. Mi kazali usunąć się, aby nic mi się nie stało. Czy to ma sens? Przecież jak zginął nic nie pomoże usuwanie się w kąt. Podbiegłam do miejsca z którego wyłaziły potwory. Przyglądnęłam mu się. Postanowiłam zatkać dziurę ogromnym głazem, który był tuż obok. Zawsze byłam bardzo słaba, byłam pewna, że się nie uda. Zaczęłam pchać kamień.Niestety, ani drgnął. Gdy spojrzałam na chłopaków zobaczyłam, że sobie kompletnie nie radzą. Potworów było za dużo! Nagle dostałam jakieś niewiadomej dawki siły.Błyskawicznie zrzuciłam głaz na potwory, które miały zamiar na uśmiercić. Zostało tylko dwa stwory. Podbiegłam do nich, a one rozpłynęły się w powietrzu.  Nie za bardzo wiedziałam skąd wzięłam tyle siły na przesuniecie głazu i odstraszenie potworów. Popatrzyłam w niebo, które pokryło się wszystkimi barwami tęczy. Niesamowite zjawisko niestety znikło po krótkiej chwili. Zgaduję, że to to dało mi tyle siły.

Chłopaki popatrzyli na mnie z niemałym przerażeniem.
-Jak ty to?-zapytali.
-Nie wiem.-odpowiedziałam.
Można powiedzieć, że w tym momencie rozumieliśmy się bez słów.
Podeszłam do nich. Byli cali zakrwawieni. Podniosłam rękę, która natychmiast zaczęła świecić. W jednym momencie wszyscy wyglądali tak samo jak przed atakiem. Wszyscy oprócz Albiego. Podbiegliśmy do niego. Niestety było już za późno. Te piekielne stwory zabrały nam świetnego kolegę. Zginął za mnie. Czuję się okropnie. Zaczęłam sobie wszystko wyrzucać, zaraz potem zemdlałam. Obudziłam się następnego dnia. Tak przynajmniej mi się zdawało.
-Co się stało?-zapytałam ledwo obudzona.
-Chłopaki! Obudziła się!-krzyknął Minho.
-Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz?-zapytał Thomas.
-Nic cię nie boli?-zapytał Newt.
-Pamiętasz coś?-zapytał Minho.
-O co wam chodzi? Moglibyście z łaski swojej nie zadawać mi takich bezsensownych pytań?-krzyknęłam.
-Wróciła stara, dobra Tereska.-uśmiechnęli się.
-A niby gdzie byłam?-zapytałam sarkastycznie.
-AAA... tylko leżałaś nam tu nieprzytomna przez 4 dni.-odpowiedzieli.
W tym momencie zaczęłam przypominać sobie nie tylko moment walki, ale i całe dotychczasowe życie. Wiedziałam już, że Albi nie żyje. Wiedziałam również gdzie jest wyjście i po co byliśmy w strefie.
-No to co zbieramy się. Wracajmy do naszego starego życia.-powiedziałam.
-Do strefy?-zapytali przerażeni.
-Nie. To zamknięty rozdział. Wiem, gdzie jest wyjście i co nas za nim czeka.-odpowiedziałam.
-Przypomniałaś sobie? Ale jak?
-Nie wiem. Ważne, że jesteśmy ocaleni. Pochowaliście Albiego?-zasmuciłam się.
-Tak.-odpowiedzieli również smutno.
Albi był świetnym przyjacielem. Umiał rozwiązywać spory, był dobrym słuchaczem, udzielał mądrych rad. Szkoda, że już go nie ma. Po raz pierwszy w życiu rozpłakałam się przy ludziach. Chłopaki w czasie tych wypraw stali się mi niezwykle bliscy. Jak rodzina.
-Chodźmy stąd.-zaproponowałam przez łzy.
-Chodźmy.-odpowiedzieli zgodnym chórem.

No to koniec części trzeciej :) Jeszcze epilog i zaczynam nowe serie na blogu. Mam nadzieję, że się wam spodobało. Starałam się zrobić jak najwięcej zwrotów akcji.

czwartek, 24 grudnia 2015

Więzień labiryntu #2

Hej! To znowu ja! Dawno nie było mnie tu z postem o tematyce więźniowej ( czy takie coś w ogóle istnieje?) No to zaczynamy drugą część.

Gdy weszliśmy do mojego małego pokoiku zobaczyłam Newta, Minho i Albiego. Stali nad rozłożoną mapą strefy i labiryntu. Próbowali omówić ucieczkę. Byłam tu zaledwie od 5 minut, a zdążyłam zrozumieć, że nie mają żadnego pomysłu.
- A możee by tak...- zaczął Minho.
-Próbowaliśmy.-przerwał zdanie Albi.
-Nawet nie wiedziałeś co chcę powiedzieć!- wykrzyknął Minho.
-Nawet nie wiem co chciałeś powiedzieć, ale mogę ci zaświadczyć, że już próbowaliśmy.-odpowiedział.
-Chłopaki, przyszła Teresa. Może ona nam pomoże?- powiedział Thomas.
-Emmmm..... A skąd ja mam wiedzieć jak się stąd wydostać?!-powiedziałam.
-Nie wiemy. Pomyśleliśmy,że przyda nam się kobiece spojrzenie na ten problem.-odpowiedzieli chórem. Zakładam, że się tego wyuczyli, żeby mi zaimponować.
-A próbowaliście wspiąć się na mur i po nim przejść do wolności?- zapytałam chociaż byłam pewna,że odpowiedzą "tak".
-Jasne, że próbo... Zaraz, przecież nie próbowaliśmy!-krzyknął Albi.
-Jak mogliśmy to przeoczyć!-również krzyknął Newt.
-Kobiece spojrzenie na problem chyba pomogło.-powiedziałam sarkastycznie.
-Ojjj..Tak. Szkoda,że dopiero teraz do nas dotarłaś.
Po omówieniu reszty planu chłopki wyszli, żebym mogła się zdrzemnąć. Jutro ogłaszamy nasz plan strefie.
-AAAAAAAA......- ziewnęłam po dobrze przespanej nocy.
-Śpiąca królewna nareszcie wstała.- powiedzieli chłopcy którzy stali nade mną i czekali aż się obudzę.
-Ha ha ha... Bardzo śmieszne. Wam jest obudzić się łatwo, bo śpiąc w jednym pomieszczeniu zabijacie się nawzajem trującymi gazami.-zgasiłam ich.
-Uuuuu....Ktoś tu się nie wyspał.-odpowiedzieli rozśmieszeni.
-Dajcie mi chwilę to się przebiorę i pójdziemy.
-To my się może zdrzemniemy.
-Mówił już wam ktoś, że nie da się wami wytrzymać?-odpowiedziałam.
Po kilku minutach byłam już umyta, ubrana i uczesana. Z moimi włosami czesanie się zajmuję mnóstwo czasu, ale udało mi się ogarnąć w miarę szybko. Kiedy wróciłam chłopaki mieli jakieś pochmurne miny gdy spytałam o co chodzi odpowiedzieli, że raczej nie liczą na ciepłe przyjęcie pomysłu u reszty. Poszliśmy na areną na której zdarzyła zgromadzić się już cała ludność. Chłopaki opowiedzieli o pomyśle.
-Nie ma mowy! Nie da się!- zawrzało na arenie.
-Nie to nie. Łaski nam nie robicie.-odpowiedziałam i wyszłam.
Nienawidzę niezdecydowania. A oni chcą czy nie chcą wydostać się z tej dziury?! Chyba nie chcą. Zaczynam gadać do samej siebie. Nie jest ze mną dobrze. Po dobrej godzinie gadania ze sobą przyszli chłopcy. Oznajmili, że reszta pomoże w budowaniu schodów na czubek ściany labiryntu, ale to my na nią wejdziemy. Uśmiechnęłam się.
-W takim razie my nie budujemy. My musimy odpocząć przed ważną misją. My będziemy tylko( i aż) nadzorować wszystko.-powiedziałam.
-Zgadzam się w 100%.-powiedział każdy po kolei.
Budowy ruszyły pełną parą.W trzy dni udało się im zbudować schody na ścianę. Byłam pod ogromnym wrażeniem. Gdyby tak budowano A1 już dawno mogłabym pojeździć autostradą. Ja w tym czasie przygotowywałam się mentalnie. Nadszedł ten dzień. Wyruszyliśmy z samego rana przy ckliwym pożegnaniu pozostałych. Umówiliśmy się, że gdy odnajdziemy wyjście i będzie bezpiecznie to powrócimy. Weszliśmy na górę i poszliśmy przed siebie. Mury były na tyle szerokie, że mogło obok siebie iść trzy osoby. Na ogół były bezpieczne. Czasem znalazły się jakieś poluzowane kamienie cz zwisające ze ścian pędy. Kilka razy się poślizgnęłam, ale złapał mnie Thomas. Za każdym razem powtarzał " Nie leć na mnie." Zaczął mnie już wkurzać. Pomyślałam, że jeśli tak ma wyglądać reszta wędrówki to ja wracam do strefy. Po kilku jego(i reszty chłopaków) komentarzach przestałam się ślizgać na lianach. Skocznie ominęłam jedną z nich ,a gdy Thomas próbował mnie naśladować poślizgnął się łapiąc się moich rąk. Zwisał nad 60 metrowym urwiskiem trzymając się tylko moich rąk. Na szczęście chłopaki podbiegli i pomogli mi go wciągnąć.
-Co ty sobie myślałeś?! Głupi jesteś? Mogłeś zginąć!- krzyczałam ledwo hamując łzy, które napłynęły mi do oczu.
-Ooo czyżby ktoś tu się o mnie martwił?-powiedział śmiejąc się.
-To nie było zabawne.-uderzyłam go w rękę.
-Ałłł... To bolało. Ratowałaś mnie po to by teraz mnie bić.- mówił masując obolałe miejsce.
-Nie ratowałam cię. Uczepiłeś się mnie kiedy spadałeś. Było ryzyko, że przy okazji zabijesz mnie. A nie puściłam cię dlatego, że wyszłabym przy pozostałych na straszną jędzę.
-Przepraszam przeze mnie mogłaś zginąć. Nie wiem co we mnie wstąpiło. O czasu gdy przybyłaś do strefy próbuję się przed tobą popisać. Chyba podobasz mi się.-dodał nieśmiało.
Zarumieniłam się. Ty też mi się podobasz. Pocałował mnie. Nie był to długi pocałunek. Zrozumiałam jednak, że na prawdę mnie kocha.
-Gorzko! Gorzko! Gorzko!- śpiewali chłopcy.
-Możecie się przymknąć!-Krzyknęliśmy równo z Thomasem.
-Może pójdziemy dalej.-oznajmiłam.

No to chyba koniec części drugiej.:) Może się Wam spodobało. Mam taką nadzieję. Udzieliła mi się świąteczna atmosfera i macie dzisiaj dwa posty. Jak dam radę jutro napiszę następną część. Jeszcze raz życzę wszystkim czytelnikom spokojnych, rodzinnych świąt. Jak zapewne zauważyliście mam nowy szablon na blogu. Chciałabym gorąco podziękować Nessie za wysłuchanie, a potem zrobienie szablonu, a także mojej koleżance, która pomogła mi się z nią skontaktować. Dziękuję!



środa, 23 grudnia 2015

Wesołych Świąt!


W ten wigilijny dzień zaśnieżony,
kiedy w kościele biją dzwony,
a pierwsza gwiazdka błyska na niebie,
moje życzenia płyną do ciebie.
Hmmm... a jakie mam ci złożyć życzenia,
by warte były Twego westchnienia?
Sukcesów w życiu, 
ciepła w miłości,
dużo uśmiechu,
wiele radości.
Spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń,
samych przyjaznych w Twym życiu zdarzeń.
Niech ten wyjątkowy w roku dzień,
odsunie na zawsze Twe troski w cień.
I niech śmieje do ciebie świat,
blaskiem szczęśliwych i długich lat.



W tym wyjątkowym czasie Bożego Narodzenia i Nowego Roku życzę Wam by każdy dzień przynosił same radości. By każdy z Was nie miał w życiu zmartwień. Spokojnego dzielenia się opłatkiem oraz świąt spędzonych w gronie rodzinnym. Nowych wyzwań w Nowym Roku. I wszystkiego czego tylko zapragniecie. No i oczywiście stosu prezentów pod choinką. :)

sobota, 28 listopada 2015

Więzień labiryntu #1

Hej! To ja (znowu)! Dzisiaj pisze pierwszą część mojej wersji trylogii "Więzień labiryntu". Nie przedłużając zaczynamy!

-Gdzie ja jestem?-poraz kolejny zadaje to samo pytanie myśląc,że nikt mi nie odpowie.
-Jesteś w strefie.Nie bój się zaopiekujemy się tobą.
Momentalnie otwieram oczy. Widzę, że leżę na łóżku. Wokoło mnie stoi około dziesięciu chłopaków w moim wieku. Zrywam się do ucieczki. Powstrzymują mnie jednak silne,męskie ramiona.Z powrotem usiadłam na łóżku. Nie chciałam tego,ale zostałam zmuszona. Chłopak ze skośnymi oczami wywalił prawie wszystkich za drzwi. Zgaduje, że jest tu kimś ważniejszym. Zostali tylko hmmm... biały jak ściana przystojniak,skośnooki,rudy,czarny i jakiś w kitlu pewnie coś na rodzaj lekarza.Teraz mogłam się im wszystkim dokładniej przyjrzeć. Każdy był na swój sposób przystojny. Po raz kolejny zadałam to samo pytanie. Zgardziłam sobą w myśli. Czy mój słownik zawiera tylko jedno pytanie!? Widziałam,że chłopaki wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. Każdy z nich po kolei zaczął mi wszystko tłumaczyć.Najpierw jednak przedstawili się.Biały-przystojniak ma na imię Thomas. Zdaję się być bardzo miły,tak jak reszta.Kolejni to:Minho, Newt, Alby i chłopak który sam nie pamięta swojego imienia! Popatrzyłam się na niego ze zdziwieniem.
-Jak można nie znać swojego imienia!-spytałam prawie krzycząc.
-A ty znasz swoje?-spytał Minho.
-Jasne,że tak jestem Teresa.-odpowiedziałam.
-Znasz swoje imię już pierwszego dnia!?-krzyknął Newt.
-A czemu miałabym nie znać?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Czy pamiętsz coś jeszcze ze swojego dotychczasowego życia?-spytał Alby.
-No cóż... Nazywam się Teresa Scorupco. Mam 17 lat. Chodziłam do liceum gdzie prowadziłam badania na temat zachowywania się neuronów w mózgu nastolatka. Mieszkałam w Nowym Yorku. Miałam brata i dwie siostry...-powiedziałam to wszystko na jednym wydechu.Po chwili uświadomiłam sobie,że użyłam czasu przeszłego. Dlaczego to zrobiłam? Nie wiem i nie chce na razie wiedzieć.
-Dobrze tyle na razie wystarczy. Powiedz, pamiętasz to od początku czy może ugryzł cię robotyczny pająk?-zapytał z niejakim przestrachem kitlowiec.
-Pamiętam od początku. Mogę w końcu odpocząć?
W tym momencie odezwał się Thomas, który do tej pory wpatrywał się we mnie maślanymi oczami.
-Tak odpocznij. Przepraszamy,że cie niepokoiliśmy. Śpij spokojnie.Pa.
I wywalił grupkę chłopaków tak jak poprzednio zrobił to Minho.Gdy przyłożyłam głowę do poduszki od razu zasnęłam. Tak minął mój pierwszy dzień w strefie.
Następnego dnia miałam już na tyle siły,żeby wyjść z tego prowizorycznego szpitala.Ta sama grupka chłopaków przywitała mnie przed wejściem. Po krótkiej rozmowie ze mną każdy poszedł w swoją stronę. No właśnie każdy oprócz Thomasa. Powiedział,że zgodził się oprowadzić mnie po strefie. Ucieszyłam się po pierwsze dlatego, że nic nie wiedziałam o strefie, a po drugie chciałam dowiedzieć się też czegoś o Thomasie.Chłopak zaczął oprowadzanie od ogródka z warzywami uprawianego przez "rolników". Potem pokazał szpital od zewnątrz. Następnie windę. Później pokazał, ale tylko z daleka, labirynt. Na końcu wycieczki weszliśmy na wieżę wartowniczą. Na wieży powiedział mi,że dzię wieczór jest ognisko na którym mam zadecydować co chce tu robić. Zmartwiłam się, bo żadne z tych zawodów mnie nie interesowało. Jedyna rzecz która mnie interesowała była niemożliwa do spełnienia. Labirynt-moje nowe marzenie. Niestety nie umiem szybko biegać. W ogóle nie umiem biegać. Zobaczyłam, że Thomas się na mnie patrzy. Poczułam,że się rumienie.
-Co się patrzysz?-spytałam żeby dodać sobie pewności.
-Przeszkadza ci to?-spytał.
Zmiękłam już zupełnie.
-Nie ważne. Chyba zostanę kucharzem...-powiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Umiesz gotować?-spytał z nadzieją w głosie.
-Nie. Przygotuj siebie i kolegów na obrzydliwe jedzenie gotowane przeze mnie.
-Eeee tam... Na pewno gotujesz lepiej od tych naszych.-powiedział żeby dodać mi i sobie otuchy.

Zeszliśmy z wieży. Od razu trafiliśmy na rozpoczynające sie ognisko. Usiedliśmy obok siebie. Od razu przyszli też do mnie Minho i Newt. Usiedli po mojej drugiej stronie. Słuchałam opowieści,które opowiadali po kolei wszyscy zebrani. Niektórzy opowiadli straszne historie, niektórzy zabawne, w końcu wypadło na mnie. Poczułam na sobie co najmniej 50 par oczu wlepionych we mnie. Powiedziałam,że nie znam ciekawych historii. Poproszono mnie więc,żebym opowiedziała o prawdziwym życiu. Wszystko co z niego pamiętam. Gdy opowiadałam wszyscy jeszcze mocniej wlepiali we mnie swoje gały. Po skończeniu historii dostałam aplaus na stojąco. W ten sposób stałam się jeszcze sławniejsza w strefie ( o ile to możliwe ). Po kolacji i tańcach ( w których nie brałam udziału zasłaniając się bolącą kostką) poszliśmy spać. Okazało się,że chłopaki się postarali i zrobili specjalnie dla mnie osobny pokój z najprawdziwszym łóżkiem. Reszta musiała męczyć się śpiąc w jednej, dużej sali na karimatach. Z samego rana im podziękowałam. Trzeciego dnia dowiedziałam się juz o tym miejscu wszystkiego o czym wiedzieli inni. Spytałam się czy nie ma drogi ucieczki. Moi koledzy odpowiedzieli, że próbowali wszystkiego. To oznaczało jedno: muszę iść do kuchni żeby coś ugotować. Poszłam jednak do kuchni w bojowym nastroju. Zabrałam się z aobieranie ziemniaków. Po chwili obrałam już ze 100. Tak ugotowałam cały obiad. W czasie obiadu zaistniał poważny problem. Wszyscy prosili o dokładki tymczasem zabrakło już jedzenia. To chyba oznaczało,że jednak do czegoś się nadaje. :) Wieczorem kiedy szłam do mojego małego pokoiku, zatrzymał mnie Thomas. Powiedział,że jutro w nocy uciekamy z tego więzienia. Uciekamy razem z Newtem, Minho i Albym. Zgrana paczka.Zgodziłam się i zaprosiłam go do mojego pokoju,żeby omówić szczegóły planu ucieczki...

No! To by było na tyle z części pierwszej pozozstały jeszcze dwie. Czy Wy nie macie juz dość więznia? :) Cały czas o nim pisze pewnie robii się już nudno co?



The Maze Runner-Więzień labiryntu-Prolog

Hej! To znowu ja! Tym razem napiszę prolog do trylogii "Więzięń labiryntu" ( moja wersja). Ostatnio strasznie wkręciłam się w klimaty tego filmu, a gdy koleżanka skończy czytać więźnia zaraz wezmę go w swoje łapki. :)Możecie spodziewać się kilku postów o tej tematyce.( żeby nie było, że nie ostrzegałam) Zaczynajmy!

Prolog:
Gdzie ja jestem?-zadaję pytanie chociaż widzę, że jestem sama w  ogromnym, śmiercionośnym pudle.
Nie do końca rozumiem co się stało. Mam małe przebłyski świadomości z których dowiaduję się tyle co nic. Siedzę w jakimś pudle otoczona różnymi ubraniami (z których wszystkie są męskie) jedzeniem i strzykawkami z bliżej nieokreśloną substancją. Staram się niczego nie dotykać, ale nie jest to łatwe. Winda, która wiezie mnie w nieznane od już około godziny bardzo skacze. Nie umiem utrzymać równawagi. Jestem wyczerpana. Gdybym przynajmniej wiedziała dokąd zmierzam...

Krótkie co? A może kogoś zachęciłam i czeka na opublikownie następnych części? Zabawne,że przywitanie i pożegnanie zajmuję więcej miejsca niż sam prolog. Nie umiem się z Wami krótko przywitać czy pożegnać. :)

The Maze Runner-Więzień labiryntu

Hej! To znowu ja! Tym razem (jak widać w tytule) post o całkowicie innym temacie mienowicie: Więzięń labiryntu. Chętnych zapraszam do następnej części postu.Zaczynamy! :)

Jak zapewne wiecie chodzę do klasy 1 gimnazjum.Nauczyciele wszystkich klas piewszych (3 klasy) zorganzowali wycieczkę do kina "Helios" w Nowym Sączu na film "Więzięń labiryntu:Próby ognia". Gdy tylko dowiedziałam się, że jedziemy na druga część postanowiłam oglądnąć pierwszą (jako, że jestem strasznym leniem szybko znalazłam wolną chwilę, żeby nadrobić zaległości). Postanowiłam zrecenzować wam obydwie części filmu.Po tym jakże długim (i nudnym) wstępie. Naprawdę zaczynam :) ( pewnie większośc z Was już dawno uciekła)

Więzień labiryntu
Na początek filmweb:
Nastoletni Thomas zostaje uwięziony w tajemniczym labiryncie, z którego próbuje się wydostać.
(Jak zapewne widać nie za bardzo się postarali)
Moja kolej :
Film rozpoczyna się w windzie, która wiezie nastoletniego Thomasa do labiryntu. Chłopak nie pamięta niczego nawet swojego imienia  Po wyjściu z windy widzi wielu chłopaków w swoim wieku.Po próbie ucieczki widzi, że nie ma stamtąd wyjścia Po pewnym czasie zaprzyjaźnia się z młodszym od siebie Chuckiem i chłopakiem w swoim wieku-Newtem. Thomasa od początku interesuje tytułowy "labirynt" do którego nie może wejść, ponieważ nie jest "Biegaczem".  Wspomnę jeszcze,że w labiryncie są mechaniczne potworo-pająki. Chłopaki przeżywają wiele, niekoniecznie przyjemnych przygód próbując uciec z labiryntu.

Moja recezja:
Film moim zdaniem jest świetnie dopracowny.Do końca trzyma w napięciu, pojawiają się w nim wiele zwrotów w akcji. Pod względem technicznym reżyser przeszedł samego siebie. Mechaniczne potworo-pająki budzą grozę,gdy tylko się na nie spojrzy. Aktorzy są świetnie dobrani przez co film staje się jeszcze lepszy. ( I w tym momencie czuję się jak jakiś krytyk :))




Więzień labiryntu:Próby ognia
Znowu filmweb:
Po ucieczce z labiryntu Thomasa oraz resztę Streferów czeka nowe wyzwanie. Muszą oni w ciągu dwóch tygodni przejść przez najbardziej zniszczoną część Ziemi.
I znowu ja:
Akcja rozpoczyna się w momencie w którym skończyła się pierwsza część. Grupa streferów siedzi w helikopterze by po chwili z niego uciec. Pojazd został zaatakowany przez poparzeńców. Streferzy zostali przewiezieni w "bezpieczne miejsce". Thomas zorientował się, że to siedziba ich wrogów. Postanawiają uciec. Muszą przebyć najbardziej zniszczoną część ziemi. Po drodze trafiają na sojuszników, a wśród uciekinierów dochodzi do zdrady.

Moja recenzja:
Druga część pod względem technicznym jast 1000 razy lepsza od pierwszej. Bardzo podobają mi się kostiumy, scenografia i charakteryzacja. Ponownie do filmu zostali wybrani fantastyczni aktorzy. W filmie jest kilka momentów na których dużó osób odwracało głowę ze strachu. To chyba oznacza, że reżyser świetnie przedstawił zniszczony świat i ludzi zarażonych pożogą. Prawda???


Główni bohaterowie:
Thomas (Dylan O'Brien):

Główny bohater. Poznajemy go w windzie. Bardzo naginał zasady przez co został znienawidzony przez Gallego. Uratował czarnoskórego chłopaka-Albiego w labiryncie. Był pierwszą osobą ,która przeżyła noc w labiryncie. W drugiej części główny prowodyr ucieczki z siedziby DRESZCZU.

Minho (Ki Hong Lee):

W pierwszej części był "biegaczem". Razem z Thomasem i nieprzytomnym Albim przeżył noc w labiryncie. Kolega Thomasa. Labirynt znał jak własną kieszeń.W drugiej części został porwany.

Newt (Thomas Brodie-Sangster)

Szybko zaprzyjaźnił się z Thomasem. Oprowadzał go po strefie. Gdy Thomas postanowił uciec z labiryntu poszedł razem z nim. Z natury był bardzo spokojny.

Teresa (Kaya Scodelario)

Pojawia się pod koniec akcji w pierwszej części. Przyjaciółka Thomasa. Uciekła z labiryntu razem z chłopakami. Jedyna dziwczyna w strefie. Jako jedyna od początku pamiętała swoje imię. W drugiej części przypomniała całe swoje dotychczasowe życie.

Napisałam tylko o najważniejszych ( jak dla mnie) aktorach.



Koniec postu! Dotrwaliście do końca? Jeśli tak to gratuluję. :)
W poście napisałam wszystko własnoręcznie wiec mogą zdażyć się drobne błędy. :)
Mam nadzieję, że się spodobało.




Opowiadnie o pierwszych rodzicach#2

Cześć! To mój trzeci post na tym blogu. Dzisiaj piszę kontynuację opowiadań o pierwszych rodzicach. Zaczynamy!


Ewa
Środa
Wygnano nas z Raju.Wygnano nas z Raju.Wygnano nas z Raju.Nie,nawet gdybym powtórzyła to straszne zdanie milion razy i tak nie będę mogła w to uwierzyć! Boję się,że nie damy rady. Z każdej strony otaczają nas dzikie zwierzęta. Jestem przerażona! Przez cały dzień zbieraliśmy gałęzie drzew i krzewów by zbudować tymczasowe schronienie. Dodatkowo ja zbierałam gałęzie na rozpalenie ogniska. Adam tymczasem budował schronienie. Jest już wieczór, pierwszy poza granicami Raju. Adam powiedział,że lepiej będzie zrobić warty,żeby zwierzęta nas nie zabiły. Chciał wziąść na siebie wiekszą część godzin nocnych. Kategorycznie odmówiłam mówiąc,że to przeze mnie tu jesteśmy. Niechętnie się zgodził i przydzielił nam taką samą liczbę wart. Ja wzięłam pierwszą i piszę moje przemyślenia jednocześnie patrząc na śpiącego już Adama. Z wszystkich stron słyszę dziwne, dzikie odgłosy, których nigdy nie słyszałam.Chyba pomodlę się do Boga, żeby nic nas nie zaatakowało.

Czwartek
Wczoraj pilnowałam ''obozu" przez 5 godzin! Pod koniec warty z ulgą położyłam się na posłanie. Widziałam, że Adam mi się przyglądał. Po chwili zasnęłam.Gdy wstałam rano nie zobaczyłam koło siebie Adama.Przeraziłam się. Zaczełam go wołać. Po około 10 minutach podszedł do mnie od tyłu. Przytuliłam go i poprosiłam, żeby więcej tak nie uciekał. Potem zaprowadził mnie nad jezioro. Gdy zobaczyłam swoje odbicie w tafli jeziora odskoczyłam myśląc, że to jakiś potwór. Adam zaczął się śmiać. potem ukąpałam się w jeziorze. Umyłam włosy i je rozczesałam. W Raju wszystkie te czynności były zbędne. Po prostu zawsze miałam perfekcyjną fryzurę. Teraz nie wiem co ze mną bedzie.

Po dwóch tygodniach.
W ciągu tych dni zaklimatyzowałam się w tym miejscu.Żeby się nie nudzić zaczęłam projektować i szyć ubrania dla siebiie i Adama. Z początku mi to nie wychodziło. W miejscu gdzie powinna być głowa były otwory na ręce. Nawet nie wiem jak to jest możliwe! Zaczęłam też pisać różne opowiadania. Napisałam już serię przygód o Harrym Potterze. Nigdy mi się nie nudzi. Dodatkowo muszę przygotowywać pożywienie dla mnie i Adama. Prać ubrania, a dom co jakiś czas gdzieś sę psuje więc to naprawiam. Na początku myślałam, że po wygnaniu z Raju nie poradzę sobie. Teraz widzę, że przynajmniej nauczyłam się zaradności. A zapomniałabym,Adam zrobił z łupiny orzecha i czegoś świecącego pierścionek i spytał się czy chce być jego żoną. Oczywiście, że się zgodziłam Jak mogłabym się nie zgodzić?

Po 60 latach
Jestem szczęśliwa, jestem na prawdę szczęśliwa. Mam kochającego męża-Adama, ósemkę wspaniałych dzieci i jedenaścioro cudownych wnucząt. Teraz nie jestem już tak sprawna jak dawniej, ale wnuczęta dają popalić! Adam zrobił im piłkę i teraz każą mi się z nimi bawić. Mówią, że pomimo moich 80 lat jestem tak sprawna jak ich rodzice, a nawet bardziej. Kocham je całym sercem. Każde moje dziecko, a teraz i wnuczęta czytają moje wypociny z czasów kiedy byłam podlotkiem. Mówią,że są cudowne. Czasami zastanawiam się co by było gdyby nie wypędzono nas z Raju. Czy Adam by się we mnie zakochał? Czy miałabym dzieci i wnuczęta? Czy umiałabym sobie zaradzić w życiu? Do tej pory nie znalazłam na to odpowiedzi.

Adam
Czwartek
Wygnano nas z Raju. Tak wczoraj powtarzała sobie Ewa, żeby się uspokoić. Nie pomagało, więc ją przytuliłem. Dzisiaj ja powtarzam to zdanie, ale dodaje OKEJ będzie dobrze, musi być dobrze! Dzisiaj kiedy tylko wstałem zobaczyłem śpiącą Ewę. Wyglądała jak potwór. Może nie powinienem tak mówić, ale nie umiem znależć innego określenia. Wymyśliłem,że zbudujemy dom i będziemy w nim mieszkać. W dodatku będziemy w nim szczęśliwi.

Niedziela
Dom który udało nam się zbudować okaliliśmy ostrymi cierniami, żeby zwierzęta nas nie pozabjały. A no i oświadczyłem się Ewie. Chyba jest z tego powodu bardzo szczęśliwa. Chodzi po domu i cały czas coś nuci.

Po 60 latach
Mamy wiele dzieci i wnucząt. Nasz ród się powiększa. Ostatnio zrobiłem dzieciom piłkę    teraz zamęczaja babcie, Zeby się z nimi pobawiła. Czasami zastanawiam się czy zrobienie tej piłki to dobry pomysł. Może jest to trochę niepoprawnę, ale Zawsze kiedy się z nimi bawi chowam się gdzieś w pobliżu i obserwuje jak z nimi biega. Jest wtedy szczęśliwa przed co i ja jestem szczęśliwy. Kocham ją.

Na grobie Ewy
" Gdziekolwiek była ona, tam był Raj".


Trochę długo czekaliście na kontynuację prawda? Mam nadzieje,że chociaż trochę się wam podobała i że warto było czekać. :)

Opowiadanie o pierwszych rodzicach#1

Hej! To znowu ja! Być może czytaliście "Pamiętniki Adama i Ewy" Marka Twaina.Pomyślałam że mogę napisać własną historię o pierwszych rodzicach.Gotowi??????????????????????????????????????????????

Pamiętnik Ewy
Środa
Żyję już dwa dni pojawiłam się w poniedziałek.Bóg mówił mi,że powstałam z żebra Adama i  nazywam się Ewa.Gdy spytałam się co to jest Adam,Bóg zniknął.Zostałam z tym problemem sama, ale nie specjalnie się tym przejęłam.Przez całe dwa dni zwiedzałam ogród. Podziwiałam rośliny i zwierzęta, niektórym nawet nadałam nazwy. Przed chwilą zobaczyłam stworzenie podobne do mnie,a jednak nieco inne. Co to może być? Stworzenie było bardziej przestraszone niż ja. Oboje uciekliśmy w różne strony. Teraz gdy spisuję moje przygody z dzisiejszego dnia, myślę że to był Adam.Tak to napewno był Adam. Jestem tego pewna! Może uda mi się z nim zaprzyjaźnić?

Sobota
Przez ostatnie kilka dni chodziłam za Adamem jak cień.Widziałam,że się z tego cieszy. Adam w czasie gdy za nim chodziłam wymyślił dwie gry. Pierwsza to gra w biegi, a druga to gra w chowanego, ale najczęściej tak bardzo cieszył się z mojego towarzystwa, że łączył je obydwie i graliśmy w podchody.Nazwy gier wymyśliłam sama i myślę, że z tego powodu Adam jest ze mnie niezwykle dumny.

Poniedziałek
Żyję już cały tydzień.W tym czasie zdążyłam zobaczyć tyle pięknych rzeczy, zdążyłam spróbować tyle pysznych rzeczy, powąchać tyle różnych zapachów, dotknąć tylu różnych rzeczy. Jedyne co nie do końca udało mi się zrealizować to rozmowa z Adamem. Jasne rozmawiałam z nim od czasu do czasu, ale niewiele z tych rozmów wynikło. Adam mnie unika! Trudno jego strata. Jeszcze się we mnie zakocha,jestem tego pewna! Zauważyłam pewną jabłoń daleko na obrzeżach ogrodu. Kiedy podeszłam bliżej zobaczyłam piękne,dojrzałe owoce. Zapragnęłam spróbować tego owocu.Uniosłam rękę by złapać najbliższy,piekny owoc.W tej samej chwili Adam złapał ją i powiedział,że z tego drzewa nie wolno nam jeść. Zdenerwowałam się. Kim on jest by mi rozkazywać! Chyba specjalnie zerwę jabłko z tego drzewa, żeby zrobić mu na złość. Zrobię to jednak dopiero jutro.Teraz ściemnia się i jestem zmęczona.

Wtorek
Zerwałam owoc! Nie żałuję,bo był przepyszny. Adam pewnie specjalnie zakazał mi z niego jeść,żeby mieć więcej dla siebie. Mimo to postanowiłam się z nim podzielić, bo nie jestem taka samolubna jak on.Dałam mu gryza i gdy spróbował jabłka ciemność ztąpiła na ziemię. Adam od razu domyślił się,że to zakazany owoc.Ze strachu i nagłej niemocy osunęłam się w ramiona Adama,który złapał mnie i delikatnie położył na ziemi.Później przyszedł Bóg by wygnać nas z Raju za zjedzenie owocu z drzewa zakazanego. Powiedział,że jest nami bardzo zawiedziony,oczekiwał od nas więcej.Ze spuszczoną głową, przytrzymując się Adama opuściłam ogród.Wcześniej kiedy Bóg nas wyganiał miał wyprostowaną sylwetkę, a gdy obróciłam się, żeby zobaczyć po raz ostatni ogród widziałam,że płacze.

Adam
Niedziela
Żyłem szczęśliwy przez wiele dni do czasu ,aż pojawiło się tu stworzenie z długimi włosami.Przez pierwsze dni tylko mnie ganiało,a gdy próbowałem się chować słyszałem,że liczy do 10 i dopiero mnie szuka. Bardzo mnie to niepokoiło. Może zjadła jakieś stare jabłko? Nieważne, w każdym razie trochę się jej boję. I staram się jej unikać.

Poniedziałek
Już się jej nie boję.W każdym razie nie tak jak na początku. Mówiła,że ma na imię...Zaraz jak miała na imię? A no tak Ewa. No więc ma na imię Ewa i powstała z mojego żebra.(W co kompletnie nie wierzę, ale nie chcę mi się jej tego tłumaczyć.)
A i bardzo denerwuje mnie to, że nadaje te głupie nazwy. Dzisiaj bardzo się na mnie zdenerwowała,bo zakazałem jej jeść z drzewa zakazanego. Bylismy o krok od tragedii.

Wtorek
Ewa zerwała owoc z drzewa zakazanego.Zjadła go i dała mi. Na początku nie wiedziałem,że to z tego drzewa,ale gdy ciemność stąpiła na ziemię,juz wiedziałem. Bóg nas wygnał. Jesteśmy poza bramami raju.Gdy przytrzymuję Ewę czuję,że beze mnie sobie nie poradzi.Muszę się nią zająć.


Następną część opowiadania napiszę i opublikuję kiedy tylko będę mogła. Mam nadzeję,że spodobało wam sie opowiedanie i miło sie je czytało. :)



Pierwszy post :)

Hej! Mam na imię Ela. Mieszkam w małej miejscowości. Mam 13 lat.Chodzę do pierwszej gimnazjum. Moim hobby jest strzelanie z łuku. Interesuję się książkami i filmami.Moje ulubione serie książek to "Zwiadowcy" i "Percy Jackson i bogowie olimpijscy". Blog został założony, ponieważ dostaliśmy to jako zadanie dodatkowe w szkole.Na blogu bedę pisała o wszystkim co mnie interesuje. Mam nadzieję, że się spodoba.